Polskie powstania narodowe w XIX w

Łamanie prawa przez cara, wielkiego księcia Konstantego i Nowosilcowa, czyli najważniejszych pod względem politycznym osób, wywoływało rosnący sprzeciw społeczeństwa polskiego. Jego rozgoryczenie wzmagało dodatkowo również niewywiązywanie się cara z obietnic rozszerzenia terytorium Królestwa o zachodnie gubernie Rosji. Dlatego coraz częściej mówiono o potrzebie walki z caratem, mającej na celu obronę konstytucji, a nawet odzyskanie niepodległości. Szerokim echem odbił się w Królestwie sukces greckiego powstania oraz poparcie, jakiego udzieliły mu Francja i Wielka Brytania. Dla wielu Polaków, szczególnie młodzieży, wydarzenia te stanowiły zapowiedź przychylnego stosunku mocarstw zachodnich do niepodległościowych dążeń Polaków. Latem 1830 r. doszło do wybuchu rewolucji we Francji, tzw. rewolucji lipcowej, która obaliła dążącego do absolutyzmu Karola X. W sierpniu doszło do wybuchu powstania Belgów, sprzeciwiających się związkowi z Holandią, które poparła francuska dyplomacja. Do rewolucyjnych zamieszek doszło też w krajach niemieckich i włoskich. Wydawało się, że bunty ogarniają prawie całą Europę, co dodatkowo zachęcało do czynu Polaków. Wśród młodego pokolenia coraz popularniejsza stawała się literatura romantyczna, bardziej ceniąca uczuciowość niż racjonalizm i głosząca ideały walki o niepodległość.

 

Piotr Wysocki, przywódca spisku w warszawskiej Szkole Podchorążych, wciągnął do organizacji kolejne grupy młodzieży, studentów oraz literatów. Konspiratorzy nie stworzyli jednak sprawnej i rozbudowanej organizacji, nie byli tez w stanie przygotować powszechnego powstania. Rozszerzenie organizacji spiskowej doprowadziło natomiast do jej wykrycia przez policję. Równocześnie zaczęły się pojawiać pogłoski, że Mikołaj I, działający zgodnie z ideą Świętego Przymierza, wyśle wojska przeciwko rewolucjonistom we Francji i powstańcom belgijskim. Jako pierwsi mieli wyruszyć polscy żołnierze, których wolne miejsce w Królestwie zajęłyby wojska rosyjskie. Obawiano się, że car zlikwiduje resztę swobód narodowych i politycznych Królestwa. Młodzi spiskowcy stanęli przed trudnymi wyborami, ponieważ mogli albo zachować bierność i czekać na aresztowanie, albo wyruszyć przeciwko narodom walczącym o swoją wolność, albo też wywołać powstanie w Polsce. Podchorążowie wybrali walkę o niepodległość kraju.

 

Noc z 29 na 30 listopada 1830 r. stała się jedną z najbardziej znanych nocy w dziejach Polski. Kilkudziesięciu młodych ludzi, wojskowych i cywilów, zdecydowało, że 29 listopada o godzinie 18.00 rozpocznie ruch zbrojny w Warszawie. Liczono, że to wystąpienie stanie się początkiem powstania obejmującego całe Królestwo Polskie, a także ziemie zabrane. W Warszawie stacjonowały oddziały polskie, liczące około 10 tys. żołnierzy, rosyjskie w sile 6 tys. tak więc w wypadku poparcia ruchu przez większość oddziałów polskich, plan opanowania miasta mógł się powieść. Sygnałem rozpoczęcia działań miał być widoczny z daleka pożar starego budynku browaru na Solcu. Podpalenie browaru nie udało się i zabrakło sygnału do rozpoczęcia akcji. Grupa cywilnych spiskowców miała uderzyć na Belweder i wziąć do niewoli lub zabić wielkiego księcia Konstantego, zadanie to powierzono cywilom, gdyż wojskowi nie chcieli narażać się na konflikt sumienia, wszak wielki książę był ich wodzem, któremu składali przysięgę wierności. Ponieważ z umówionych pięćdziesięciu spiskowców zjawiło się tylko kilkunastu, dołączyło do nich dziesięciu podchorążych. Belwederczycy, jak ich potem nazywano, ruszyli do siedziby wielkiego księcia w Belwederze przedarli się przez nieliczne warty do jego sypialni, ale Konstanty zdążył w ostatniej chwili ukryć się na strychu. Spiskowcy opuścili Belweder.

 

W czasie, gdy dokonywała się nieudana wyprawa belwederczyków, Piotr Wysocki z kilkoma zaprzysiężonymi przerwał wykłady odbywające się w Szkole Podchorążych, wżywając wszystkich do uzbrojenia się i do walki. Grupa 161 podchorążych opuściła gmach szkoły, wkrótce dołączyli do nich powracający z Belwederu spiskowcy. Po krótkim starciu ze stacjonującymi w Warszawie oddziałami rosyjskimi, bojąc się odcięcia, powstańcy ruszyli w kierunku Arsenału. Ten marsz podchorążych przez miasto przeszedł do historii.

 

Jedynym dźwiękiem, który wspominają pamiętnikarze, uczestnicy pochodu młodych przez nocną stolicę, był szczęk zamykanych bram i okiennic. Wkrótce doszedł do nich huk wystrzałów. Podchorążowie spotkali na swej drodze generałów, w większości weteranów wojen napoleońskich i ofiarowali im władzę, błagali niemal o objęcie dowództwa. Gdy kolejni odmawiali oddano strzały. Tej nocy zginęło sześciu generałów. W trakcie marszu podchorążych wśród polskich oddziałów stacjonujących w Warszawie trwały, nierzadko dramatyczne, spory między oficerami wciągniętymi do spisku, którzy chcieli wyprowadzić żołnierzy z koszar, by przyłączyli się do ruchu, z pozostałymi, którzy czuli się związani przysięgą, a cały ruch powstańczy uznawali w najlepszym przypadku za mrzonkę, jeśli nie szkodliwy bunt. Wyniki tych sporów były różne, część oddziałów ruszyła w kierunku Arsenału, by włączyć się do walki po stronie spiskowców, cześć została wierna wielkiemu księciu, wreszcie część przyjęła postawę wyczekującą. Miejscem, w którym miały rozstrzygnąć się losy powstania, stały się okolice warszawskiego Arsenału. Cywilni spiskowcy postanowili zwrócić się do biedniejszej ludności Warszawy, pobiegli na Stare Miasto, które było wówczas typową dzielnicą biedoty, drobnych rzemieślników i wyrobników. Efektem było pozyskanie paru tysięcy ochotników. Gdy oddziały polskie i rosyjskie dość chaotycznie poruszały się po mieście, od czasu do czasu strzelając, tłum uderzył na Arsenał i zdobył go. Trwała noc, nikt nie panował na sytuacją na ulicach. Na placu przed Arsenałem obecne tam oddziały rozpaliły ogniska, przy których grzali się żołnierze i uzbrojona ludność cywilna. Tymczasem w dwóch ośrodkach prowadzono gorączkowe dyskusje, co robić dalej. Wielki książę Konstanty w końcu podjął decyzje o opuszczeniu Warszawy i udał się do Wierzbna. Tam też skupiły się oddziały rosyjskie oraz część wojsk polskich, która nie przyłączyła się do powstania. Z kolei w mieszkaniu prezesa Rady Administracyjnej, Walentego Sobolewskiego, zebrali się jej członkowie z księciem Ksawerym Druckim –Lubeckim, przybyli także książę Adam Czartoryski i Julian Ursyn Niemcewicz. Byli to politycy, którym młodzi spiskowcy usilnie chcieli przekazać wadzę nad rozpoczętym powstaniem, a którzy równie usilnie do tego powstania nie chcieli dopuścić. Rada Administracyjna zdecydowała rozszerzyć swój skład przez kooptacje, między innymi księcia Adama Czartoryskiego, a także nieobecnych na spotkaniu Joachima Lelewela i generała Józefa Chłopickiego, oraz opracowano odezwę do ludności Warszawy, w której próbowano przywrócić dotychczasowy porządek.

 

W okresie od końca listopada 1830 r. do końca stycznia 1831 r. decydowały się losy powstania. Toczył się dramatyczny spór między zwolennikami prób kompromisu z carem i zwolennikami walki o pełną niepodległość. Wieści o wydarzeniach w Warszawie powoli rozchodziły się po całym Królestwie, docierając do miast i miasteczek oraz do dworów szlacheckich. Przypuszczalnie dowiadywali się o nich także chłopi, ale poza sporadycznymi próbami odmawiania pańszczyzny czy innych usług wobec dworu, niewiele wiadomo o reakcji tej najliczniejszej grupy ludności.

 

W samej stolicy rozszerzona Rada Administracyjna starała się pacyfikować nastroje. Powierzyła ona dowództwo wojsk stacjonujących w Warszawie generałowi Józefowi Chłopickiemu, który przyjął je „w imieniu Mikołaja”. Nowo utworzona Straż Bezpieczeństwa zaczęła odbierać ludności cywilnej broń zdobytą podczas ataku na Arsenał. Zawarto umowę z wielkim księciem, że wycofa się z całym wojskiem rosyjskim z Królestwa, natomiast stacjonujące dotąd przy nim oddziały polskie pozostaną w stolicy. Niektórzy historycy uważają, że popełniono wówczas tragiczny w skutkach błąd, że należało aresztować Konstantego i rozbroić jego oddziały. Rada Administracyjna szukała formuły jakiegoś kompromisu z carem, chciała sprowadzić cele ruchu do skłonienia Mikołaja, by dotrzymywał konstytucji. Lelewel określał, że chodzi o walkę konstytucyjnego króla polskiego Mikołaja z despotycznym carem Rosji – Mikołajem! Natomiast zwolennicy powstania utworzyli 1 grudnia Towarzystwo Patriotyczne, zwane popularnie klubem i rzeczywiście stanowiące rodzaj dyskusyjnego klubu, którego zebrania były dostępne dla każdego. Na prezesa wybrano zaocznie Lelewela, ale największe wpływy mieli Maurycy Mochnacki i Tadeusz Krępowiecki. Głównym celem ich działalności stało się niedopuszczenie do stłumienia powstania przez ówczesne polskie władze.

 

Dnia 3 grudnia 1830 r. Rada Administracyjna przekształciła się w Rząd Tymczasowy. Zostało to przyjęte w Warszawie z entuzjazmem. W dniu 5 grudnia 1830 r. Chłopicki po długich namowach ogłosił się dyktatorem, a rząd musiał te decyzje przyjąć do wiadomości. W imieniu dyktatora wyruszyła do Petersburga delegacja z petycją do cara, w której zostały zawarte postulaty respektowania konstytucji, zakazu stacjonowania wojsk rosyjskich w Królestwie i przyłączenie ziem zabranych, czyli Litwy, Wołynia i Podola do Królestwa. Żądano wyplenienia tego, co niegdyś obiecywał car Aleksander I. Tak więc powstanie miałoby okazać się walką o konstytucję, a nie o niepodległość.

 

Dnia 18 grudnia zebrał się sejm, kory ogłosił powstanie za narodowe. Chłopicki złożył swoją wadzę w ręce sejmu, jednak posłowie z powrotem mu ją powierzyli. Trudno usprawiedliwić postępowanie Chłopickiego i innych przywódców w tym okresie. Nie prowadzono żadnych szerszych przygotowań do walki, nie podjęto prac nad wzmocnieniem systemu zaopatrzenia wojska. A przecież rachuby na to, że Mikołaj, „strażnik Świętego Przymierza”, zgodzi się na postulaty zawarte w petycji, sformułowane przez samowolnie powołanego dyktatora i rząd, nie mogły być traktowane jako realistyczne. Rzeczywiście car podobno stwierdził: „z buntownikami rozmawiać nie będę”, odrzucając wszelkie rokowania.

 

Chłopicki 18 stycznia 1831 r. zrzekł się dyktatury, ale wstąpił do armii jako doradca wodza naczelnego. Na głównodowodzącego sejm powołał Michała Radziwiłła, obdarzając go szerokimi kompetencjami. W Warszawie znów zapanował entuzjazm. Wznowiło swą działalność Towarzystwo Patriotyczne, które 25 stycznia 1831 r. zorganizowało olbrzymią demonstrację ku czci dekabrystów. W tej atmosferze sejm przegłosował akt detronizacji Mikołaja I. Władze wykonawczą objął pięcioosobowy Rząd Narodowy, z księciem Adamem Czartoryskim na czele. Tak wiec powstanie osiągnęło cel, którym miało być niepodległe państwo polskie w granicach zaboru rosyjskiego.

 

W lutym 1831 r. armia rosyjska pod dowództwem Iwana Dybicza przekroczyła granice Królestwa Polskiego. W początkowym okresie walk Rosja skierowała przeciw powstaniu około 100 tys. żołnierzy, stopniowo ich liczba została zwiększona do 200 tys. Armia polska w lutym 1831 r. liczyła ponad 50 tys. żołnierzy, ale w następnych miesiącach jej stan przekroczył znacznie 100 tys. Tak więc proporcja kształtowała się mniej więcej jak 1:2, co porównując cztery miliony ludności Królestwa Polskiego z ponad 40-milionową Rosją, stanowiło proporcje imponującą. Oczywiście,Rosja była w stanie wystawić liczniejszą armię, a jej potencjał wojskowy wielokrotnie przewyższał możliwości polskie, ale fakt, że do stłumienia powstania car zaangażował niemal połowę przeszkolonej armii, świadczył o tym, jak ważnym zagrożeniem dla Rosji okazał się polski wysiłek zbrojny.

 

Dybicz planował szybki marsz w kierunku Warszawy, opanowanie stolicy do końca lutego i w rezultacie niemal natychmiastową likwidację powstania. Plan ten jednak nie został zrealizowany. Do pierwszego większego starcia doszło w połowie lutego pod Stoczkiem, gdzie kawaleria gen. Józefa Dwernickiego odniosła zwycięstwo. Była to raczej potyczka niż bitwa, ale fakt, że pierwsze starcie zakończyło się zwycięsko, było dla Polaków bardzo ważne, podniosło nastroje w armii polskiej i wśród ludności cywilnej Stoczek przeszedł do legendy, podobnie jak Racławice podczas powstania kościuszkowskiego. Pomimo to wojska rosyjskie zbliżały się do Warszawy. Decydująca o losach stolicy bitwa rozegrała się 25 lutego 1831 r. pod Grochowem. Po obu stronach walczyło po kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy. Najcięższy bój toczył się o Olszynkę Grochowską. Wojskami polskimi dowodził formalnie książę Radziwiłł, praktycznie, gen. Chłopicki, który jednak w trakcie bitwy został ciężko ranny. Historycy dotąd dyskutują, która strona wygrała, a która przegrała militarnie. W sensie taktycznym niewątpliwie przegrali Rosjanie, gdyż Dybicz zrezygnował z ataku na Warszawę cofnął swoje oddziały. Wojna rosyjsko-polska miała trwać jeszcze pół roku.

 

Nowy wódz naczelny, gen. Jan Skrzyneczki, nie palił się do walki, jednak opracowano plan działań ofensywnych i w końcu marca odziały polskie ruszyły na wschód, w kierunku Siedlec. Odniesiono trzy błyskotliwe zwycięstwa pod Wawrem i Dębem Wielkim w dniu 31 marca 1831 r. oraz Iganiami 10 kwietnia 1831 r., ale do zaatakowania Siedlec nie doszło. Skrzyneczki zrezygnował z kontynuowania ofensywy. A podjęcie w tym czasie marszu na wschód było niesłychanie potrzebne, gdyż na ziemiach zabranych rozszerzał się ruch powstańczy. Na Wołyniu i Podolu organizowała się szlachta. Powstawały tam niewielkie oddziały zbrojne. Partyzantkę tę Rosjanie spacyfikowali do końca maja.

 

O wiele szerszy zasięg miały działania powstańcze na Litwie. W walce, poza szlachta, brała udział młodzież mieszczańska, a na Żmudzi także chłopi. Ruch powstańczy objął kilkanaście tysięcy ludzi. Do legendy przeszła postać Emilii Plater, która w męskim przebraniu brała udział w działaniach zbrojnych. Jednak już w lipcu oddziały polskie złożyły broń na granicy pruskiej, a na Litwie zaczęły się okrutne represje.

 

Tymczasem gen. Ignacy Prądzyński opracował plan ofensywy pod Ostrołęką, która zakończyła się klęską wojsk polskich. Wielu historyków uznaje dowodzenie tej bitwy przez Skrzyneckiego za wyjątkowo nieudolne. Po Ostrołęce większe działania zbrojne na pewien czas ustały. Umarł, zaraziwszy się cholerą panującą wśród wojsk rosyjskich, Iwan Dybicz, dowództwo po nim przejął feldmarszałek Iwan Paskiewicz. Naciskany przez Rząd Narodowy i sejm gen. Slkrzynecki wysłał trzydziestotysięczną armię w kierunku Lublina, ale po pierwszych starciach większość oddziałów nie podejmowała działań zbrojnych. Wkrótce oddziały te rozkazem Skrzyneckiego cofnięto do Warszawy. Ta zupełnie nieudana wyprawa wywołała narastające oburzenie na nieudolność dowództwa i podejrzenia o zdradę. Gen. Antoni Jankowski i kilku wyższych oficerów zostało aresztowanych z rozkazu Skrzyneckiego, choć on sam w dużej mierze był winowajcą bierności armii.

 

Tymczasem armia rosyjska przeprawiła się w lipcu przez Wisłę i powoli zbliżała się do Warszawy. Skrzyneczki wciąż zwlekał z podjęciem działań. Wreszcie sejm zdecydował o odebraniu mu dyktatury. W sierpniu naczelnym wodzem został gen. Henryk Dembiński, ale i on nie podjął działań zaczepnych. W dniu 15 sierpnia doszło w Warszawie do rozruchów społecznych na ulicach miasta. Tłum zaatakował więzienia, zaczęły się samosądy, zginęło ponad 30 osób, w tym gen. Jankowski. Rząd Narodowy podał się do dymisji. Nad ranem zaczęto rabować sklepy, ale wkrótce większość uczestników rozruchów rozeszła się, nikt bowiem nie stanął na czele tłumu. Kolejnym naczelnym wodzem został sędziwy gen. Kazimierz Małachowski, ale faktyczne dowództwo sprawował nowy prezes Rządu Narodowego, gen. Jan Krukowiecki.

 

Armia Paskiewicza podchodziła do Warszawy. Krukowiecki z około czterdziestotysięczną armią przygotowywał dość ospale, obronę stolicy. Kiedy armia Paskiewicza zagroziła już bezpośrednio miastu, wysłał on delegację by zacząć rokowania. Zostały one wkrótce zerwane, ale sam fakt podjęcia ich, jeszcze przed walką, świadczył o braku wiary Krukowieckiego w możliwość obrony miasta. W dniu 6 września 1831 r. armia Paskiewicza przypuściła szturm od strony Woli. Doszło do zaciętych walk, wybuchły prochy w uwiecznionej w wierszu Mickiewicza reducie, której obroną dowodził Julian Ordon, poległ bohatersko gen. Józef Sowiński. Następnego dnia Krukowiecki podjął nową próbę rokowań, gotowy do kapitulacji. Jednakże nieustannie obradujący sejm odrzucił możliwość kapitulacji, składając Krukowieckiego z urzędu. Ale obrona Warszawy nie miała już szans. Podpisano akt kapitulacji miasta, a sejm i rząd wraz w wojskiem opuścili stolicę.

 

Zaczęła się agonia, armia jeszcze istniała, ale mnożyły się dezercje. Do ostatniego posiedzenia, nielicznego już sejmu, doszło 23 września. Uchwalono wówczas zawieszenie powstania. Przywódcy i cześć wojska zdecydowała się na opuszczenie kraju. W październiku poddały się załogi Modlina i Zamościa. Tak więc powstanie formalnie nie skapitulowało. Do rangi symbolu urósł fakt ustanowienia, w tych ostatnich dniach, orderu pod nazwa Gwiazda Wytrwałości. Klęska, jaką zakończyło się powstanie listopadowe, była przede wszystkim klęska szlacheckiej koncepcji odbudowy Polski. Żadne bowiem z powstań polskich nie miało w tak silnym stopniu charakteru szlacheckiego. Na żadnym nie zaciążył tak bardzo konserwatyzm i krótkowzroczność, obawa przed ustępstwami społecznymi. Jakkolwiek w powstaniu listopadowym wyjątkowo dominującą rolę odegrała nie tylko szlachta ziemiańska, ale nawet arystokracja, to przecież nie było ono wyłącznie powstaniem tych grup ludności. Bardzo poważną funkcję odegrała w powstaniu drobna szlachta, zarówno z Mazowsza i Podlasia, jak i z Litwy, gotowa do wszelkich poświęceń. Również mieszczaństwo, zwłaszcza lud stolicy, a także inteligencja, zaważyło parokrotnie na losach powstania, szczególnie podczas Nocy Listopadowej, ale i później jako zaplecze Towarzystwa Patriotycznego. Liczny był udział mieszczan w walce zbrojnej. Także chłopi, mimo niechęci do ziemiaństwa i popierającego go rządu, wzięli udział w walkach.

 

Wreszcie nie bez znaczenia był powszechny udział Polaków w powstaniu. Jakkolwiek objęło ono tylko obszar zaboru rosyjskiego, pobudziło do ofiar i działalności patriotycznej także ludność polską pod panowaniem pruskim i austriackim. W procesie kształtowania się nowoczesnego narodu polskiego powstanie listopadowe odegrało zatem niemałą rolę, scalając rozerwane zaborami społeczność. Tradycja powstańczej walki stała się później ważnym elementem więzi narodowej.

 

Bardzo poważne było wreszcie międzynarodowe znaczenie powstania listopadowego. Zapobiegało ono dążeniom do zdławienia rewolucyjnych ruchów europejskich we Francji i Belgii, osłabiając wczesna ostoje feudalizmu europejskiego – Rosję. Zarazem polska walka o niepodległość stała się przykładem dla innych narodów europejskich uciskanych przez obcą przemoc, przede wszystkim dla ruchów demokratycznych i liberalnych. Odtąd sprawa polska miała się odbijać potężnym echem we wszystkich dążeniach rewolucyjnych, a słowo Polak stało się synonimem rewolucjonisty. Przez najbliższe półwiecze w walce o postęp społeczny i polityczny Polska odgrywać będzie rzadką w jej dziejach rolę wzoru i zachęty dla innych narodów.

Polskie powstania narodowe w XIX w