Sytuacja ekonomiczna

Z chwilą odzyskania niepodległości sytuacja ekonomiczna Polski była bardzo zła. Historyczne zacofanie, zniszczenia wojenne i zerwanie dotychczasowych więzów gospodarczych z państwami zaborczymi spowodowało, że poziom startu polskiej gospodarki w 1918 był niezwykle niski. Ocenia się, że poziom produkcji przemysłowej z 1919 r. wyniósł w Polsce około 30% stanu z 1913 r. w tych samych granicach. W następnych latach trwało szybkie wychodzenie z tego załamania. Dobrą koniunkturę spowodowały miedzy innymi zamówienia wojskowe związane z wojną na wschodzie. Początkowo aktywną rolę w gospodarce odgrywało państwo organizując system reglamentacji paliw i surowców, zarządy przymusowe zakładów przemysłowych oraz monopole skarbowe. W bardzo trudnych warunkach rodziła się skarbowość polska. Konieczność stworzenia aparatu poboru podatków praktycznie od nowa przy niskim poziomie dochodów powodowała, że od początku dochody budżetu państwa były znacznie niższe od wydatków. Różnicę pokrywał jedynie druk banknotów, co rodziło inflację. Dopiero w kwietniu 1920 r. ujednolicono obieg pieniądza przez zastąpienie różnych krążących dotąd walut marką polską, emitowaną dość dowolnie przez Polską Krajową Kasę Pożyczkową.

 

Państwo polskie odradzało się w warunkach rewolucji społecznej, a jego pierwszy rząd miał charakter socjalistyczny. Zapowiadanej w listopadzie 1918 r. nacjonalizacji „dojrzałych” do tego gałęzi gospodarki nie zrealizowano, gdyż w Sejmie zabrakło dostatecznego poparcia dla tej idei. Natomiast już w pierwszych daniach swego urzędowania rząd Jędrzeja Moraczewskiego wprowadził korzystne dla robotników ustawodawstwo socjalne: 46-godzinny tydzień pracy z angielską sobotą, ubezpieczenia chorobowe oraz inspekcję pracy, biura pośrednictwa pracy i ochronę prawną lokatorów. W 1922 r. uprawnienia te uzupełniono ustawą o płatnych urlopach pracowniczych. Wielkie emocje wywoływała od początku niepodległości reforma rolna. Wobec dużej koncentracji własności ziemskiej oraz ogromnej liczby ludności bezrolnej i małorolnej, masy chłopskie oczekiwały, że władze odrodzonej Polski przeprowadzą radykalną parcelację większej własności. Pod naciskiem partii chłopskich 10 VII 1919 Sejm Ustawodawczy przyjął ustawę o zasadach reformy rolnej, w której określono górną granicę posiadania ziemi od 60 do 180 ha, wyjątkowo na Kresach Wschodnich 400 ha. Uchwała ta nie była jednak prawem. Podczas ofensywy bolszewickiej w lipcu 1920 roku sprawa reformy rolnej powróciła, gdyż konsolidacja wsi w obronie niepodległości stawała się sprawą największej wagi. W dniu 15 lipca1920 r. Sejm uchwalił ustawę o reformie rolnej przyjmując maksimum posiadania ziemi od 180 do 400 ha. Wywłaszczenie miało odbywać się za odszkodowaniem równym połowie wartości rynkowej ziemi. Wkrótce potem wykonanie reformy zostało jednak skomplikowane przez dyskusje nad konstytucyjną ochroną własności. Zgodnie z szeroką opinią niepełne odszkodowanie za ziemię stanowiłoby pogwałcenie prawa własności, zagwarantowanego w artykule 99 konstytucji. W związku z tym wykonanie reformy zawieszono i rozpoczęły się niezwykle długie i trudne debaty o ostatecznym jej kształcie.

 

Mimo ogromnych trudności bilans gospodarczy pierwszych trzech lat niepodległości wypadł pomyślnie. Mimo zacofania, zniszczeń, nieustabilizowanych granic, zagrożenia zewnętrznego i konieczności unifikacji różnorodnych dzielnic kraju, Polsce udało się wyjść zwycięsko z ciężkiej próby. Ukształtowały się granice i ustrój demokratyczny, stworzono aparat państwowy, w szybkim tempie odbudowywano zniszczenia, rosła produkcja i zatrudnienie. Ceną tych osiągnięć była jednak narastająca inflacja.

 

Odbudowa gospodarki polskiej była niezwykle trudna ze względu na zniszczenia wojenne i brak kapitału. Polska nie otrzymała żadnego odszkodowania od walczących na jej terenie mocarstw zaborczych, a rząd polski nie mógł zdobyć znaczącej pomocy gospodarczej z zewnątrz. Niepewność sytuacji we wschodniej Europie odstraszała inwestorów zachodnich od lokat w Polsce. Zniechęcały ich dodatkowo twierdzenia propagandy niemieckiej o Polsce jako o państwie sezonowym. Na cele kredytowania odbudowy państwo mogło przeznaczyć tylko środki budżetowe, a te, nawet po zakończeniu wojny z bolszewikami, były ograniczone.

Stan budżetu państwa stale wyglądał źle. O ile w roku budżetowym 1921 dochody skarbu wynosiły 105 mld marek polskich, wydatki 268 mld marek, a deficyt 163 mld marek(155% dochodów), o tyle w 1922 r. deficyt budżetowy w wysokości 470 mld marek wyniósł 94% dochodów. Druk marek polskich stał się dla budżetu głównym źródłem dochodów. W związku z tym stale rósł obieg pieniężny. Ponieważ wzrost ten wyprzedzał przyrost masy towarów i usług, rosły ceny. Inflacja stwarzała bardzo korzystne warunki dla przedsiębiorców, którzy mogli przerzucać część kosztów na społeczeństwo: malały realne koszty kredytu, obciążenia podatkowe i koszty robocizny, płace nominalne, bowiem nie nadążały za wzrostem kosztów utrzymania. Użytkownicy deprecjonującego się pieniądza tracili na jego przetrzymywaniu. Koniunktura inflacyjna przyspieszyła jednak odbudowę, gdyż zwiększyła zatrudnienie, co wraz z rosnącą skłonnością do konsumpcji powodowało rozszerzanie się rynku. Inflacja sprzyjała też eksportowi. Korzystna koniunktura inflacyjna trwała w zasadzie do marca 1923 r.

 

W maju 1923 r. prezydent Wojciechowski powierzył misje utworzenia rządu Wincentemu Witosowi. Ministrem skarbu w jego gabinecie pozostał Władysław Grabski. Głównym zadaniem, jakie stanęło przed nowym rządem było zahamowanie inflacji. Minister Grabski starał się realizować swój program naprawy skarbu, ogłoszony jeszcze w marcu, a zakładający zbilansowanie budżetu przez pobór nadzwyczajnej daniny majątkowej, waloryzację podatków i oszczędności budżetowe. Jednakże partie rządowe, związane z grupami nacisku korzystającymi z inflacji, nie były skłonne do pośpiechu w uchwaleniu ciężarów, które miały głównie spaść na ziemiaństwo i burżuazję. Nie widząc szans na realizację swego programu, Grabski ustąpił. Jego dwaj następcy nie mieli żadnego programu uzdrowienia sytuacji finansowej.

 

Tymczasem inflacja przybrała zastraszające tempo i przeszła w hiperinflację. O ile na początku września za jednego dolara płacono 249 tys. marek polskich, o tyle pod koniec października już 1 612 tys. marek. Hiperinflacja położyła kres koniunkturze inflacyjnej, gdyż znikła premia eksportowa, a także zmalała chłonność rynku wewnętrznego. Szybko rosnące ceny utrudniały jakąkolwiek kalkulację opłacalności. Następowała ucieczka od waluty polskiej. Bogacili się spekulanci, a położenie ludności stawało się coraz cięższe. Całej gospodarce groził kompletny paraliż. Choć sytuacja społeczna i ekonomiczna pod koniec 1923 roku była tragiczna, kryzys rządowy nie trwał długo. W dniu 19 XII 1923 r. prezydent Wojciechowski powołał pozaparlamentarny gabinet Grabskiego, którego głównym zadaniem było ratowanie skarbu. Program taki przedstawił Grabski Sejmowi następnego dnia uzyskując poparcie prawicy i centrum oraz neutralną przychylność lewicy. Przeciw rządowi naprawy skarbu głosowały mniejszości narodowe i dwaj posłowie komunistyczni. Program Grabskiego zakładał zrównoważenie budżetu i zastąpienie marki polskiej pełnowartościowym złotym. Cele te zamierzał Grabski osiągnąć przez przyspieszenie wpłat nadzwyczajnego podatku majątkowego, waloryzację podatków i redukcję wydatków państwowych. Dla realizacji tych zadań zasadnicze znaczenie miała szybkość działania, toteż nowy premier zażądał od Sejmu nadzwyczajnych pełnomocnictw do wydawania ustaw w sprawach związanych z reformą. W dniu 11 I 1924 r. Sejm przyjął ustawę o naprawie skarbu i reformie walutowej, przy czym rząd uzyskał nadzwyczajne uprawnienia na sześć miesięcy.

 

Rząd błyskawicznie przystąpił o działania. Przyspieszono płatności nadzwyczajnej daniny majątkowej, skrócono terminy wpłat waloryzowanych podatków bezpośrednich, podniesiono niektóre stawki. Dla zlikwidowania deficytu Polskich Kolei Państwowych, który obciążał budżet, podniesiono taryfy kolejowe. Ostry reżim oszczędnościowy narzucono administracji państwowej likwidując dwa ministerstwa, czyli robót publicznych i zdrowia. Uruchomiono też interwencję giełdową. Sprzedaż walut o stałym kursie przez rząd zahamowała spadek kursu marki polskiej. Gdy zarysowała się perspektywa zrównoważenia budżetu, rząd zaprzestał emisji marek. Utrwaliło to stabilność ich kursu.

 

W dniu 18 IV 1924 r. nowo powołany, prywatny Bank Polski, który zastąpił dotychczasową centralną instytucję emisyjną, czyli państwową Polska Krajową Kasę Pożyczkową, rozpoczął działalność wymieniając 1,8 mln marek polskich za 1 złotego. Złoty miał ustawowe pokrycie 30% zapasów kruszcowo-dewizowych Banku Polskiego. Obok banknotów Banku Polskiego dopuszczono do obiegu bilon emitowany przez skarb państwa. Ustanowienie nowej instytucji emisyjnej jako banku prywatnego z niewielkim udziałem państwa zapobiec miało na przyszłość automatycznemu korzystaniu przez rząd z kredytu opartego na inflacyjnym drukowaniu banknotów. W ramach reformy Grabski przeprowadził też reorganizację banków państwowych. Powołano do życia Bank Gospodarstwa Krajowego, a nowe podstawy prawne otrzymały także Pocztowa Kasa Oszczędności i Państwowy Bank Rolny. Ujednolicono również system monopoli skarbowych, czyli tytoniowego, spirytusowego, solnego, loteryjnego i zapałczanego.

 

Pierwszy etap reformy skarbowo-walutowej Grabskiego zakończył się sukcesem. Dużą role odegrało przekonanie społeczeństwa, że reforma zostanie zrealizowana. Gdy na wiosnę 1924 r. ceny nominalne przestały rosnąć, a płace realne wzrosły, nasiliło się powszechne zaufanie do rządu, tak istotne przy tego typu operacjach. Robotnicy byli nawet skłonni do ustępstw, by umożliwić realizacje reformy. Większość jej ciężarów poniósł jednak kapitał prywatny płacąc ogromną daninę majątkową. Warto też podkreślić, iż w przeciwieństwie do innych krajów europejskich, które przeprowadziły po I wojnie światowej podobne reformy opierając się na pożyczce zagranicznej, naprawa skarbu w Polsce dokonała się wyłącznie własnymi siłami krajowymi. Wzrost ciężarów podatkowych dla przedsiębiorców i ziemian musiał się odbić na koniunkturze w kraju, toteż wraz z postępami w równoważeniu budżetu rosły opóźnienia podatkowe wśród przedsiębiorców.

 

Pomyślne rezultaty reformy skarbowej i walutowej Grabskiego musiały się odbić na utrwaleniu kryzysu nadprodukcji w przemyśle. Realne koszty produkcji wzrosły, a wobec braku eksportowej premii inflacyjnej polski eksport okazał się niekonkurencyjny. Wzrosło bezrobocie i deficyt w bilansie handlowym. Sfery prywatno – przemysłowe przystąpiły do obniżek płac. Właściciele hut górnośląskich uzyskali nawet od rządu zgodę na przedłużenie pracy do 10 godzin dziennie. W lecie sytuacja rynkowa nieco się poprawiła na skutek wzrostu przychodów gotówkowych ludności wiejskiej po żniwach, a także wpływu pierwszych pożyczek zagranicznych. W tym samym czasie specjalne konsorcjum polsko – francuskie rozpoczęło budowę portu w Gdyni.

 

Szczególnie ciemne chmury gromadziły się nad polskimi handlem zagranicznym. W obrotach zagranicznych Polski najważniejszą rolę odgrywały Niemcy, wymiana z tym państwem, to 43% polskiego eksportu i 35% importu. Natomiast obroty z głównym sojusznikiem politycznym, Francją, były niewielkie. Polska utraciła też prawie całkowicie przedwojenne rynki rosyjskie. Kryzys poinflacyjny pogorszył opłacalność polskiego eksportu. Sytuację płatniczą Polski podkopała dodatkowo wojna celna z Niemcami. W dniu 10 I 1925 wygasły postanowienia traktatu wersalskiego, na mocy, których Niemcy były zobowiązane do przyznania państwom koalicji, w tym Polsce, klauzuli najwyższego uprzywilejowania w handlu. Podjęto rokowania handlowe polsko – niemieckie, w których strona niemiecka grała na zwłokę czekająca na upłyniecie kolejnego terminu. W czerwcu 1925 r. wygasły klauzule konwencji górnośląskiej z 1922 r. o bezcłowym dopuszczeniu na rynek niemiecki 6 mln ton węgla z polskiej części Górnego Śląska. Strona niemiecka postawiła teraz warunki, których przyjęcie spowodowałoby uzależnienie gospodarcze Polski od Niemiec. Gdy władze niemieckie ogłosiły, że nie udzielą w ogóle zezwolenia na import polskiego węgla, Polska podniosła cła na towary niemieckie. Niemcy odpowiedziały kontruderzeniem. Rozpoczęła się wojna celna, ograniczająca możliwości zbytu na najważniejszym dla Polski rynku.

Zła koniunktura z pierwszej polowy 1924 r. spowodowała spadek wpływów budżetowych. Przedsiębiorcy ociągali się z wpłatami daniny majątkowej. Choć formalnie budżet za rok 1924 zamknięto nadwyżką, osiągnięto to głównie dzięki dochodom nadzwyczajnym. Pewna poprawa koniunktury w drugiej połowie roku była przejściowa. Już na początku 1925 r. wojna celna z Niemcami ponownie dotknęła przemysł, zwłaszcza na Górnym Śląsku. Spadło wydobycie węgla i ograniczano zatrudnienie, co ujemnie odbiło się na sytuacji w całym kraju. Rósł deficyt w bilansie handlowym i płatniczym, a także w budżecie państwa.

Spadek produkcji i obrotów zmniejszył możliwości płatnicze przedsiębiorstw, zmusił również państwo do zwiększenia wydatków na roboty publiczne i zasiłki dla bezrobotnych. Stale rósł deficyt budżetowy. Co gorsze, rezerwy pozabudżetowe zostały wyczerpane już wcześniej. Dla zrównoważenia rachunków państwa rząd uciekł się do dodatkowej emisji bilonu. Zwiększenie emisji bilonu przy ograniczeniu emisji banknotów złotowych Banku Polskiego spowodowało zwyżkę cen i dwuwalutowość. Narastała druga inflacja. Zaczęto wycofywać wkłady bankowe, podatnicy zaś liczyli na dalszy spadek wartości złotego i opóźniali wpłaty, co dodatkowo komplikowało sytuację budżetową. W dniu 13 XI 1925 r. ustąpił rząd Grabskiego.

 

Od początku 1926 roku następowała poprawa koniunktury, choć kursy akcji utrzymywały się nadal na niskim poziomie, a bezrobocie malało powoli. W lecie rozpoczęło się pełne ożywienie. Niski kurs złotego ułatwiał eksport, a zdeprecjonowane podatki i taryfy kolejowe obniżyły koszty produkcji. Wzrost cen żywności na przednówku zwiększał przychody i popyt ludności wiejskiej. Rosnący zbyt na rynku krajowym i za granica zachęcał przedsiębiorców do zwiększenia produkcji oraz nowych inwestycji, co rozszerzało rynek inwestycyjny. W rezultacie rosło zatrudnienie i dochody robotnicze, co z kolei zwiększało popyt na artykuły konsumpcyjne. Dobra koniunktura trwała przez trzy lata. W 1927 r. wskaźnik wzrostu produkcji przemysłowej wyniósł 20,8%, w 1928r. – 13,7%, a w 1929 r. jeszcze 2,3%. Zatrudnienie rosło również, choć w wolniejszym tempie. Oznaczało to stały wzrost przeciętnej wydajności pracy, lecz również problemy z wchłonięciem nadwyżek ludności miejskiej. Dobra koniunktura dotyczyła także rolnictwa. Wzrost fizycznych rozmiarów produkcji wiązał się ze wzrostem przychodów i zakupów na wsi. Rosła stopa życiowa chłopów. Prawdziwy boom przezywały banki polskie i ruch budowlany. Na jesieni 1928 r. zaznaczył się niewielki spadek cen artykułów rolniczych. W 1929 r. produkcja i zatrudnienie w Polsce jeszcze wzrosły, ale pod koniec roku, po krachu na giełdzie nowojorskiej zarysowało się załamanie koniunktury. Ponadto po zamachu majowym wyraźnie wzrosło zaufanie kapitału obcego do lokat w Polsce. Przyczyniła się do tego także dobra koniunktura przemysłowa. Rokowania przeprowadzone w latach 1926 – 1927 doprowadziły do uzyskania z USA i Wielkiej Brytanii pożyczki stabilizacyjnej w wysokości 62 mln dolarów oraz 2 mln funtów W dniu 13 X 1927 r. prezydent Mościki wydał rozporządzenie o planie stabilizacyjnym. Złoty zdewaluowano o 42%, do poziomu 8,91 zł za dolara, a minimalne pokrycie obiegu podniesiono do 40%. Reforma stabilizacyjna, choć właściwie spóźniona wobec samoczynnej poprawy koniunktury, doprowadziła do dalszego wzmocnienia waluty polskiej, uporządkowania obiegu pieniężnego i wpłynęła pozytywnie na stosunek kapitału zagranicznego do Polski. Budżet państwa uzyskał poważne nadwyżki, a bilans płatniczy stał się silnie dodatni dzięki napływowi obcych kapitałów.

 

Kryzys gospodarczy, który rozpoczął się pod koniec 1929 roku był najdotkliwszym z dotychczasowych załamań gospodarki kapitalistycznej. Na skutek pogorszenia się perspektyw zbytu towarów, producenci ograniczyli inwestycje, a następnie produkcję. Spadły zakupy, w tym także artykułów żywnościowych, co uderzyło rolników. Malejąca chłonność rynku wiejskiego powodowała zmniejszenie się zakupów na wsi. W miastach rosło bezrobocie. Przez pogorszenie się warunków handlu kryzys przenosił z państwa do państwa ogarniając wszystkie kraje gospodarki rynkowej. Załamanie koniunktury pod koniec 1929 roku trwało w wyżej rozwiniętych państwach do 1933 r., gdy rozpoczęło się powolne ożywienie. Natomiast w niektórych krajach słabiej rozwiniętych, takich jak Polska, kryzys trwał jeszcze do 1935 r.

W rolnictwie polskim kryzys powodował przede wszystkim spadek cen artykułów produkowanych i sprzedawanych przez wieś. Ceny artykułów rolnych spadły przeciętnie od 50 do70%. Chcąc ratować swe przychody, miliony rozproszonych producentów rolnych reagowało na spadek cen zwiększeniem podaży, często kosztem konsumpcji własnej, co dodatkowo pogarszało proporcje rynkowe i przyczyniało się do dalszego spadku cen. Spadek cen pogrążył wieś polską ogromnych długach i nie znanej od czasów wojny nędzy. Nad ludnością wiejską niektórych okolic Kresów Wschodnich i Galicji zawisła groźba głodu. Ograniczone możliwości zbytu artykułów rolniczych i spadek przychodów wsi odbiły się na zmniejszeniu do minimum zakupów artykułów przemysłowych.

 

Kryzys przemysłowy objawił się głównie w postaci spadku produkcji. W 1932 r. produkcja przemysłową w Polsce spadła do około 63% poziomu z 1929 r. Wraz ze spadkiem popytu na artykuły przemysłowe, narastały zapasy produkcji nie sprzedanej, trudności przedsiębiorstw, a producenci zmniejszyli skalę działalności, zatrudnienie i inwestycje. Rosła liczba spółek wykazujących straty lub bankructwa. Położenie materialne bezrobotnych było nierzadko podobnie tragiczne jak najbiedniejszych warstw ludności wiejskiej. Kryzys wyzwolił w przemyśle inne siły niż w rolnictwie. W przypadku poważnej nadwyżki podaży przedsiębiorcy byli w stanie zawierać porozumienia monopolistyczne ograniczające produkcję i podtrzymujące ceny. W okresie kryzysu powstało wiele nowych porozumień kartelowych regulujących rozmiary i podział podaży między przedsiębiorców, a w konsekwencji także ceny. Dlatego też ceny artykułów przemysłowych malały w tym okresie wolniej niż rolnych.

 

Załamanie koniunktury poważnie odbiło się na polskim rynku kapitałowym. Rezultatem kryzysu było gwałtowne wycofywanie nie tylko procentów i dywidend, ale także lokat kapitałowych z Polski. Ogółem w latach kryzysu wywieziono z Polski około 2,5 mld zł zysków i wkładów obcych, czyli mniej więcej tyle ile wynosił roczny budżet państwa. Odpływ kapitałów i zysków szalenie utrudnił położenie finansowe kraju. Polski bilans płatniczy stał się ujemny. Obroty handlowe Polski spadły o około 2/3. Wobec trudności płatniczych rząd popierał eksport po cenach dumpingowych. W rezultacie bilans handlowy Polski w okresie kryzysu był dodatni, co nie mogło jednak zrównoważyć ujemnego salda w obrotach kapitałowych. Rezultatem była konieczność transferu złota i walut wymienialnych za granicę. Zapasy złota w Banku Polskim spadły z 621 mln zł w, 1928 do 444 mln zł w 1935 r., a zapasy walut obcych z 714 mln do 27 mln zł.

 

Chcąc zachować dotychczasowe pokrycie pieniądza w złocie i walutach wymienialnych rząd RP musiał wybrać między ograniczeniem odpływu należności obcych kraju, dewaluacją złotego lub zmniejszeniem obiegu złotówkowego. Ponieważ sądzono, iż stały kurs złotego i regularne spłaty zobowiązań wobec zagranicy wzmocnią zaufanie do gospodarki polskiej i zachęcą zagranicznych inwestorów do lokat w Polsce w momencie ustania kryzysu, zdecydowano nie wprowadzać ograniczeń dewizowych ani dewaluacji złotego, lecz zmniejszyć obieg pieniądza w kraju. Ta deflacyjna polityka rządu wynikała również z konieczności oszczędności budżetowych. W latach kryzysu, bowiem gwałtownie spadły wpływy podatkowe i monopolowe, co spowodowało długotrwały deficyt budżetowy.

Początkowo rząd biernie obserwował pogarszanie się koniunktury. Podobnie było z resztą w innych krajach. W październiku 1932 r. Komitet Ekonomiczny Ministrów nakreślił pierwszy program walki z kryzysem. Zakładał on obniżkę cen przemysłowych, oddłużenie rolnictwa, organizację pomocy dla bezrobotnych i robot publicznych. W marcu 1933 r. uchwalono ustawę kartelową stwarzającą prawo do ingerencji w porozumienia monopolistyczne. W 1933 r. powstał specjalny Fundusz Pracy dla organizowania i finansowania robot publicznych. Rosły sumy wypłacanych z budżetu zasiłków dla bezrobotnych. Dzięki akcji oddłużeniowej zmniejszono nieco ciężar długów w gospodarstwach chłopskich. Przeciwdziałając wzrostowi bezrobocia rząd przejmował często udziały w upadających przedsiębiorstwach. Skala i efekty tych działań nie były wielkie, gdyż równocześnie prowadzona polityka deflacji, czyli zmniejszania obiegu pieniądza, oznaczała ograniczenie wydatków budżetowych.

Rok 1935 oznaczał kolejny przełom w polskiej gospodarce. Wyraźna poprawa koniunktury była zresztą widoczna na całym świecie po wypaleniu się wielkiego kryzysu ekonomicznego. Rosły obroty w polskim handlu wewnętrznym, wzrastały dochody ludności, zwłaszcza w miastach. Nie poprawiła się jednak niestety sytuacja na rynku pracy. Wysoki wskaźnik bezrobocia utrzymywał się na niezmienionym poziomie, mimo rozbudowy i powstawania nowych zakładów i warsztatów pracy. Przyczyną tego stanu rzeczy było dojście do wieku produkcyjnego bardzo licznego rocznika młodzieży. Właśnie bezrobocie stawało się powodem stosunkowo częstych napięć społecznych, strajków i demonstracji robotniczych. Polityką gospodarczą kierował w tym czasie, cieszący się pełnym poparciem prezydenta Mościckiego, Eugeniusz Kwiatkowski. Głównym założeniem jego polityki było wprowadzenie racjonalnego planowania na szczeblu centralnym, dla dalszego rozwoju gospodarki polskiej oznaczać to miało w praktyce interwencje państwa w poszczególne dziedziny życia gospodarczego. Mimo krytyki, także ze strony niektórych działaczy obozu sanacyjnego, konsekwentna realizacja tego programu pozwoliła Polsce w latach 1935 – 1939 uzyskać widoczne efekty gospodarcze. Świadczy o nich ponad 50-procentowy wzrost, w tym stosunkowo krótkim czasie, polskiej produkcji przemysłowej.

 

Minister Kwiatkowski zdołał do 1939 roku wprowadzić, przynajmniej częściowo, w życie dwa wielkie plany gospodarcze: czteroletni plan inwestycyjny na lata 1936 – 1939 i sześcioletni plan rozbudowy sił zbrojnych, który zaczęto realizować od roku 1937. Największym osiągnięciem planu czteroletniego była rozbudowa Centralnego Okręgu Przemysłowego, zlokalizowanego na Sandomierszczyźnie, u zbiegu Wisły i Sanu, na obszarze niemal 40 powiatów. Bliskość Zagłębia Śląsko – Dąbrowskiego zapewniała łatwy dowóz surowców, a występowanie w tych okolicach szczególnie dotkliwe przeludnienie wsi pozwalało na zatrudnienie bez potrzeby ściągania pracowników z innych regionów kraju, nadwyżek miejscowej siły roboczej.

 

Do 1939 r. zbudowano na obszarze COP – u i uruchomiono ponad 100 zakładów przemysłowych. W budowie było 300 dalszych. Zakończono montowanie gazociągu z zagłębia Krośnieńskiego, zaawansowane były prace nad rurociągiem naftowym z Zagłębia Borysławsko – Drohobyckiego. Uruchomiono dużą elektrownię w Rożnowie, zaś w Stalowej Woli powstał ogromny kombinat metalurgiczny. Duże fabryki dla przemysłu zbrojeniowego powstały w Starachowicach, Skarżysku, Radomiu, a w budowie były w Kraśniku, Jawidzu, Dębie i Majdanie. Rozbudowę COP – u polskie społeczeństwo obserwowało z dużą nadzieją i zainteresowaniem.

 

Z centralnego budżetu państwa wydzielano też środki na różnego rodzaju „fundusze państwowe”. Do najważniejszych należały: Państwowy Fundusz Pracy, Fundusz Budowlany i od roku 1936 – Fundusz Obrony Narodowej gromadzący środki na rozbudowę przemysłu zbrojeniowego. Od 1938 roku, w związku ze zwiększająca się groźba wybuchu wojny, wydatki na cele wojskowe uległy znacznemu zwiększeniu. Była to zrozumiała dla każdego konieczność, mimo że groziła zachwianiem równowagi budżetowej i rynkowej. Zbliżająca się nieuchronnie inflację starano się złagodzić przez rozpisanie Pożyczki Obrony Przeciwlotniczej. Nasilono też starania o uzyskanie zagranicznych pożyczek zbrojeniowych, które udało się wiosna 1939 roku załatwić zarówno od Francji, jak i Wielkiej Brytanii. Podkreślić jednak należy ogromną ofiarność społeczeństwa polskiego, które w swej większości gotowe było dać z siebie wszystko, by kraj był zdolny bronić swej niepodległości.