Hunowie lud azjatycki pierwotnie mieszkający na wschód od Jeziora Bajkał. Od II w. p.n.e. najeżdżali terytorium Chin, ale zostali odparci i rozpoczęli wędrówkę na zachód. W II w. n.e. przebywali już na pogórzu Uralu. W połowie IV w. n.e. katastrofalna susza wypaliła pastwiska w stepach środkowej Azji, zmuszając koczujące tam ludy do przejścia na inne obszary. Tak, więc Hunowie, lud pochodzenia turskiego, wtargnęli na stepy nadwołżańskie i stamtąd posunęli się szybko ku Morzu Czarnemu. Ludność miejscową zamieniali w niewolników, a w razie oporu tępili bezlitośnie. W 375 r. przekroczyli Don i zadali ciężką klęskę sarmackim Alanom oraz wschodniemu odłamowi Gotów – Ostrogotom. Rozgromione plemiona uległy rozproszeniu. Część schroniła się w górach Krymu, część poddała się jarzmu najeźdźców, reszta zaś zaczęła się cofać w panice ku zachodowi, szerząc przerażenie wśród tamtejszej ludności. Rozpoczęło się wówczas wydarzenie określane mianem wędrówki ludów.

 

Nowi przybysze mogli budzić przerażenie nawet wśród barbarzyńców. Ich opis przekazał rzymski historyk z końca IV w. Ammian Marcellinus, pisząc: „maleńkim chłopom nacina się u Hunów policzki żelazem i to głęboko, aby blizny powstrzymywały wykłuwanie się zarostu. (…) Budowy są krępej i silnej, karki mają grube, przeraźliwie brzydcy i koślawi, przypominają bestie dwunogie (…). Nie potrzebują ognia, ani też przypraw do jedzenia. Żywią się bowiem korzeniami roślin dziko rosnących i półsurowym mięsem jakiegokolwiek zwierzęcia, podkładają kawałki mięsa pomiędzy uda swoje i grzbiet konia i tak je nieco ogrzewają. (…) odzież ich to szaty lniane albo zszyte ze skórek myszy leśnych; a nie mają innej sukni na użytek domowy, innej niż wyjściowej. Gdy raz włożą na szyje koszule barwy szarej, nie wcześniej ją zdejmą lub zmienia, póki się nie rozpadnie na kawałki od brudu. (…) Spędzają na koniu dni i noce; kupują i sprzedają; jedzą i pija, a pochyleni nad karkiem zwierzęcia, zapadają w głęboki sen. (…) Idąc naprzód, przełamują łatwo każdą przeszkodę. W bitwach uderzają klinami, wyjąc przy tym dziko głosami różnymi. (…) Podczas rozejmu ufać im nie wolno; tak są zmienni…(…) Niby tępe bydlęta nie mają żadnego pojęcia, co uczciwe, a co nie.” Pod wrażeniem groźnych wieści Wizygoci, zachodni odłam Gotów, zajmujący wówczas ziemie dzisiejszej Besarabii, porzucili swe siedziby i ruszyli nad Dunaj, prosząc w 376 r. o azyl w granicach cesarstwa rzymskiego. Dla władz rzymskich petycja nie była czymś nowym. Barbarzyńcy niejednokrotnie zgłaszali się z podobnymi prośbami, które zazwyczaj załatwiano przychylnie. Tym razem wprawdzie w charakterze przesiedleńców występował cały lud, ale nie mógł on liczyć, jak przypuszczano niegdyś, wiele setek tysięcy. Te przesadne liczby podawane przez ówczesne źródła nie zasługują na wiarę. Należy przypuszczać, że najliczniejsze nawet plemiona barbarzyńców, przekraczając granice cesarstwa, nie liczyły ponad 100 tys. głów, tzn. 20 do 30 tys. wojowników. Prośba, więc Wizygotów nie stwarzała podstaw do jakichkolwiek obaw i uzyskali oni bez trudu zezwolenie, o jakie zabiegali. Jako „sprzymierzeńcom” wyznaczono im w charakterze obszaru osiedleńczego Mezję. Do czasu zagospodarowania się przybysze mieli otrzymywać zaopatrzenie z magazynów rządowych. Stało się to jednak rychło przyczyną nieporozumień z miejscową administracją rzymską. Przerodziły się one niebawem w otwarty konflikt. Wizygoci poczęli, bowiem siłą dochodzić swych praw i opuścili Mezję, wtargnęli na obszar pobliskich prowincji, łupiąc je bezlitośnie.

 

Mimo swych rozmiarów bunt Wizygotów został w Konstantynopolu zlekceważony. Rządzący prowincjami Wschodu cesarz Walens, nie czekając na przybycie swego koregenta z wojskami zachodu, uderzył na Wizygotów i w krwawej bitwie stoczonej 9 sierpnia 378 r. pod Adrianopolem doznał druzgocącej klęski, ponosząc również śmierć na polu bitwy.

 

Przegrana Rzymian zmieniła radykalnie sytuację na Bałkanach. Wystąpienie Wizygotów przerodziło się, bowiem z buntu „sprzymierzeńców” w najazd barbarzyńców. Przez odsłoniętą granicę naddunajską wschodnie prowincje cesarstwa zalewały coraz to nowe fale Germanów uchodzących przed Hunami. Łupili oni zajmowane tereny i zapuszczali się w głąb kraju. Ten zaś, wstrząśnięty poniesioną klęską, pozbawiony jednego z dwóch cesarzy, nie był zdolny do szybkiego stawienia czoła najazdowi.

 

Tymczasem Hunowie utworzyli własne rozległe państwo między Wołgą a Dniestrem. To właśnie stamtąd najeżdżali cesarstwo wschodnio-rzymskie, co zakończyło się uzyskaniem trybutu z Bizancjum w 434 r., Italię i cały Półwysep Bałkański. Służyli także jako najemnicy Rzymowi.

 

Najsłynniejszy wódz Hunów, Attyla, przeniósł centrum państwa do Panonii. Za panowania tego władcy, w Europie nazywanego „Biczem bożym”, państwo Hunów było potężnym ośrodkiem administracyjnym i wojskowym. Kontakty z cesarstwem rzymskim spowodowały znaczny awans cywilizacyjny tego ludu. Wyrazem tego może być fakt, że Hunowie mieli nawet własne pismo, oparte na alfabecie ludów irańskich. W gospodarce Hunów dominowało pasterstwo, a z którego dochody były uzupełniane wpływami z łupów i danin od ludów podbitych.

 

W 451 r. Attyla wspomagany przez plemiona germańskie i sarmackie, uderzył na prowincję rzymską Galię, został jednak pobity przez wodza rzymskiego Aecjusza na Polach Katalaunijskich w okolicach Troyes. Hunowie rok później próbowali zagrozić Italii. Tu z kolei dywersyjna wyprawa wojskowa z Konstantynopola, zmusiła Attylę do wycofania się. Legenda średniowieczna usiłuje natomiast przypisać zasługę skłonienia Hunów do odwrotu wpływom poselstwa, na którego czele stał papież Leon I. Po śmierci Attyli w 453 r. państwo Hunów zostało podzielone miedzy jego synów i uległo rozpadowi. Część Hunów oddała się pod opiekę Bizancjum, pozostali zasymilowali się z podbitymi ludami.

 

Wielka wędrówka ludów